autor: Jacek Korski
Przyzwyczailiśmy się, że kopalnie węgla kamiennego to szyby (nie okna!) i ściany. Jest to jednak niemal wyłącznie prawdziwe dla głębokich kopalń węgla. W wielu zagłębiach węglowych świata szyby są rzadkim sposobem udostępnienia pokładów węgla, a jeszcze pod koniec ubiegłego stulecia w wielkim amerykańskim górnictwie węglowym połowa wydobycia z kopalń podziemnych była uzyskiwana w systemach komorowych (room & pillar). Ten system jako pierwszy był intensywnie mechanizowany, bo to tu na dużą skalę wprowadzono kombajny, czyli maszyny urabiająco-ładujące (stosowane do dziś continuous miner). Prawdopodobnie pierwsza hydrauliczna zmechanizowana obudowa Dowty Rodjo została zastosowana w Pensylwanii właśnie w przodkach komorowo-filarowych.
A ściany? Ich początki sięgają podobno XVII wieku w Anglii, gdzie zastosowano je do eksploatacji cienkich pokładów węgla jako Shropshire Mining Method. W odróżnieniu od stosowanych wcześniej chodnikowych systemów wydobycia eliminował kłopoty związane z przewietrzaniem przodka i mijaniem się ludzi (często dzieci), które po spągu chodnika ciągnęły skrzynie, potem wózki z węglem. System z długim (szerokim) przodkiem z dwoma chodnikami na końcach pozwalał na jednokierunkową cyrkulację powietrza i przemieszczania się ludzi transportujących węgiel. Ta idea ściany wydobywczej jest obowiązująca do dziś, choć był czas, kiedy systemu ścianowego zaniechano na dłuższy czas, kiedy ujawniła się jego wada związana z oddziaływaniem na powierzchnię. Prowadzone płytko ściany powodowały duże deformacje na powierzchni, w tym uszkadzanie budowli. Kiedy jednak okazało się, że brakuje przodków i górników, aby zaspokoić rosnący popyt na węgiel, system ścianowy wrócił pod koniec XIX wieku do łask, ale już zmieniony. Do urabiania, a właściwie jeszcze tylko podwrębienia (podcinania) węgla stosowano już wrębiarki, a do transportu węgla zaczęto stosować przenośniki (najpierw taśmowe, a potem także rynny potrząsalne). Przez pewien czas system ścianowy właśnie wskutek zastosowania przenośników nazywano systemem przenośnikowym (continuous mining).
Kiedy kilka lat temu przygotowywaliśmy się do obchodów 100-lecia FAMUR-u, który powstał w 1922 r. jako spółka-córka działającej w Szarleju (dziś Piekary) firmy Stephan, Froelich-Kluepfel AG, znalazłem informację o tym, że spółka ta była jednym z pierwszych producentów przenośników wstrząsanych, nazywanych inaczej rynnami potrząsalnymi. Urządzenia te wynalazł inżynier Roman Rieger. Ten absolwent Akademii Górniczej w Loeben i późniejszy profesor krakowskiej Akademii Górniczej (AGH) skonstruował ok. 1906 roku taki właśnie przenośnik potrząsalny. Dziś już nie pisze się, że pierwszy taki przenośnik zastosowano w kopalni Hohenzollern, czyli późniejszych Szombierkach. Rynny potrząsalne i ładowarki zwane „kaczymi dziobami” stały się popularne w całym ówczesnym górniczym świecie, choć mało kto wie o ich polskich korzeniach i profesorze Romanie Riegerze. Drugim rodzajem przenośników pracujących w ścianach były przenośniki taśmowe. W katalogu wyrobów wspomnianej piotrowickiej spółki, czyli późniejszego Famuru, wydanym w latach 30. ubiegłego wieku zachowały się rysunki ścian z taśmowym przenośnikiem ścianowym. Pierwsze kombajny ścianowe, jak na przykład Meco-Moore, ładowały węgiel na przenośnik ścianowy zabudowany za linią stojaków, czyli w drugim polu.
Przenośniki zgrzebłowe pojawiły się w ścianach późno (pierwszy podobno na Górnym Śląsku), bo dopiero w czasie II wojny światowej. Dziś w światowym górnictwie węglowym takie przenośniki to już standard. System ścianowy postrzegany był jako najbardziej produktywny, bo z jednego przodka pozwalał wydobyć więcej węgla niż w innych stosowanych systemach. Dzisiaj w świecie można spotkać ściany tradycyjne z ręcznym urabianiem i ręcznym ładowaniem i transportem urobku (np. w pakistańskim Beludżystanie czy Pendżabie). Są oczywiście ściany w pełni zmechanizowane czy nawet częściowo zautomatyzowane. Z tymi ostatnimi mamy do czynienia w Polsce i tylko żal, że uzyskiwane z polskich ścian wydobycie dobowe jest rażąco niższe od uzyskiwanego w zaawansowanych górniczo krajach świata.
Jacek Korski