Jerzy Markowski
MOIM ZDANIEM
to opinie i rzeczywistość kreują dyletanci
Zazdroszczę analfabetom. Zazdroszczę, bo nigdy nie przeczytają, chyba że usłyszą, wielu wiadomości i poglądów, które tak bardzo irytują, że pobudzają reakcje. Ale są one warte tego, by zebrać je w corocznych publikacjach ze szczególnym wyeksponowaniem nazwisk lub nazw instytucji, które są ich autorami.
Zacznę od najświeższej. W mediach gruchnęła “sensacyjna” wiadomość - jest ukraiński pomysł na polski węgiel. No popatrzmy, znowu czegoś nie wiedzieliśmy. Pomysł polega na tym, aby robić dokładnie to, co robi od 30 lat do końca bieżącego roku pierwsza w RP prywatna spółka wydobywająca węgiel - firma “Siltech”, której założycielem jest ostatni dyrektor zlikwidowanej Kopalni “Jadwiga”, na którą składały się zabrzańskie Kopalnie “Ludwik”, “Concordia”, “Mikulczyce”, “Rokitnica”, “Jadwiga” i “Pstrowski”. Założyciel kopalni, słusznie i chwała mu za to, już w roku 1998 uzyskał koncesję na wydobycie węgla uwięzionego w filarach szybowych kopalń z wykorzystaniem infrastruktury likwidowanej kopalni. Ludzie mieli pracę, właściciel pokazywał co znaczy efektywność w mini-kopalni. Zatem, na czym polega ukraiński pomysł na polski węgiel? Ano na tym, żeby go po prostu wydobywać, ale to już wiemy na Śląsku od ponad 300 lat!
Kilka dni wcześniej, media ogłosiły - będziemy Kuwejtem Europy! Okazało się bowiem, że kanadyjska firma kontrolowana przez norweskich inwestorów, realizując udzieloną jej przez rząd RP koncesję na rozpoznanie złoża ropy naftowej, otworem badawczym w rejonie Świnoujścia na obszarze koncesyjnym Wolin-East natrafiła na zasoby poszukiwanej ropy. W mediach natychmiast pojawiła się “sensacyjna” wiadomość - to może być największe odkrycie w historii Polski! Otóż realia są bezlitosne. Nawet jeżeli coś warte są szacunkowe wielkości zasobów ropy i gazu, to po pierwsze najpierw inwestor musi przejść przez procedurę uzyskania koncesji na wydobycie, a potem po kilku latach sięgnie po optymistycznie oszacowane zasoby ropy ok. 22 mln ton i 5 mld metrów sześciennych gazu ziemnego - czyli pokrywających jednoroczne zapotrzebowanie Polski na ropę i wielkość nieco ponad jednorocznego wydobycia gazu ziemnego w Polsce.
Zatem gdzie ten Kuwejt? Dokładnie tam gdzie miał być kilkanaście lat temu, po nawierceniu kilkoma otworami zasobów gazu łupkowego o których wiedzieliśmy od 30 lat. Ale sensacja jest.
Starszym hitem jest opublikowany w roku 2021 dokument o tym, co też powstanie w miejscu wówczas barbarzyńsko likwidowanej Kopalni Węgla Kamiennego “Krupiński” w Suszcu, gdzie pod ziemią pozostało 760 milionów ton węgla, czyli prawie 20-letnia produkcja całego polskiego górnictwa z roku 2024. Ano to tam w miejscu niechcianej kopalni ma powstać mini-elektrownia szczytowo-pompowa wykorzystująca trzy szyby o głębokości 900 metrów każdy. Tyle tyko, że wszystkie szyby są zasypane, a niedostępne wyrobiska podziemne zalewa woda i tak będzie przez najbliższe 30 lat. Mało tego, to tam miała powstać fabryka produkująca ogniwa wodorowe do lokomotyw. To tam miała powstać baza spedycyjna, tyle tylko, że nie ma dróg dojazdowych poza jednopasmówką łączącą Żory z Pszczyną. To tam na hałdzie w Rudziczce miały powstać punkty widokowe, obiekty rekreacyjno-sportowe i ścieżki rekreacyjne. To tam ma powstać park słoneczny, instalacje fotowoltaiczne, osiedle Solar, geotermia wód kopalnianych, Zielona Wyspa Energetyczna i pętla bezobsługowych pojazdów elektrycznych dla ruchu osobowego. No prawie sceneria Gwiezdnych Wojen. A co jest? Gruzowisko, trawnik, zardzewiałe torowisko, czyli “dumny” pomnik transformacji po-górniczego regionu. Jeżeli jeszcze mało, to odsyłam do opublikowanego dokumentu pt. “Biała Księga Zrównoważonej Transformacji Regionów Węglowych w Polsce 2025-2049” autorstwa świętej pamięci Ministerstwa Przemysłu w Katowicach. Na ponad 100 stronach tego dokumentu można oprócz tez ciekawych znaleźć i takie pomysły, jak projekt strategicznego magazynu w podziemiach nieczynnej kopalni węgla kamiennego, gdzie mają być gromadzone strategiczne zapasy leków, amunicji, serwerów i innych zasobów krytycznych w warunkach odpornych na bombardowania, czyli na głębokości co najmniej 300 metrów. A co będzie jak zbombardują wieże szybowe, rozdzielnie elektryczne na powierzchni, stacje wentylatorowe, pompownie wód. Już nie mówiąc o tym, kto będzie utrzymywał wyrobiska podziemne w wymiarach i kształtach potrzebnych dla tych absurdalnych celów magazynowych. Przypomnę, przeciętny przekop lub chodnik (dla autorów opracowania wyjaśniam, że przekop to wyrobisko w kamieniu, a chodnik to wyrobisko korytarzowe w pokładzie węgla) ma wymiary o szerokości 4-5 metrów i wysokości 3 metrów. Autorzy przecież mogli przed napisaniem tego dzieła przynajmniej raz zjechać na dół aby zobaczyć co znaczy wyrobisko i tamtejszy klimat, nie mówiąc już o tym, że z dołu nie ma innej drogi ewakuacyjnej niż szyb.
Dziś nie będę się dalej pastwił nad głupotą i niekompetencją, ale pozostanę z obawą o stan bezpieczeństwa mojego kraju, w którym amatorzy kreują wizje na wzór i podobieństwo nieutalentowanego konferansjera show telewizyjno-parlamentarnego, który definiuje pojęcie zamachu stanu. Jednak nie dziwmy się, że zalewa nas żałosna fala dramatycznej niekompetencji, bowiem kiedy milczą fachowcy, to opinie i rzeczywistość kreują dyletanci. Tylko jak długo jeszcze?!