autor: Katarzyna Zaremba-Majcher
przepracował całe życie zawodowe w KWK Chwałowice. Dziś ma 97 lat i pisze książki
Pan Adam 1 sierpnia skończył 97 lat i jak mówi, jego dom jest dla gości otwarty. – Sam mieszkam, ale nie mogę powiedzieć, że jestem samotny. Rodzinkę mam bardzo dobrą, dwóch synów, czworo wnucząt i piątkę prawnucząt. Ja cały czas się czuję młodo – mówi.
I podkreśla, że gdyby ciało było takie zdrowe jak głowa, to czułby się dwudziestoparolatkiem. – Ja mogę jeszcze z pamięci recytować Mickiewicza, Słowackiego i innych. Mam za co Panu Bogu dziękować. Na osiedlu jestem najstarszym chodzącym mieszkańcem – śmieje się.
Jak mówi, ważna jest żelazna konsekwencja. O 6.30 wstaje i chodzi spać zawsze o 22.30. – Codziennie robię mimo słabych kolan ok. 2,5 km spaceru. Chodzę z laską, to mój trzeci punkt podparcia. Nie jest łatwo, bo mi się czasami nie chce, ale szare komórki mówią mi: „idź, bo to dla twojego dobra”. I to uskuteczniam – mówi pan Adam.
Na ścianie w pokoju wiszą obrazy, dzieła, które sam namalował. Jeśli jakiś obraz mu się spodoba, to maluje jego kopię. – Jakby twórcy zobaczyli, co ja tu „kradnę”, byliby zdziwieni.
– Nie mam czasu na to, by w telewizor patrzeć, ja muszę sobie zupkę ugotować, małe zakupy zrobić. Syn mi pomaga wszystkie płatności robić przez internet. Nie muszę stać w kolejkach – opowiada senior.
W kopalni Chwałowice pracowałem od roku 1952 aż do emerytury – wspomina. – To prawie czterdzieści lat – mówi. Przepracował je w zaopatrzeniu. Do tej pory pamięta, jaki sprzęt pod sobą miał. – Urządzenia dołowe, wrębiarki, przenośniki i części do tych urządzeń dołowych zamawiałem – wspomina. – Nie ma już dziś fabryki maszyn, która produkowała przenośniki węgla. Piotrowicka fabryka produkowała kombajny górnicze, po niej też nie ma śladu. Dziś wszystko kupujemy z zagranicy – mówi ze smutkiem.
– Zawsze miałem życzliwych ludzi obok siebie. Praca mi odpowiadała. Pamiętam, jak napisałem podanie o przyjęcie do kopalni Chwałowice, to kierownikowi zaopatrzenia z Chwałowic bardzo się spodobał mój charakter pisma. Chyba to zdecydowało o przyjęciu. Długie lata tam przepracowałem. Do tej pory odwiedzają mnie młodsze koleżanki z pracy. Zawsze w okolicy urodzin. Przynoszą wtedy coś słodkiego i zajmują się przygotowaniem poczęstunku. Zawsze byłem lubiany – wspomina z dumą.
Książki zaczął pisać, jak miał 80 lat. Pierwszą książką pana Adama był napisany trzynastozgłoskowcem prze-wodnik po rybnickiej bazylice pw. św. Antoniego „Neogotyckie piękno rybnickiej świątyni”. Kolejna książka dokumentowała urok drewnianej architektury ziemi rybnickiej – „Drewniane perełki rybnickiej architektury sakralnej”.
Każdą swoją książkę ozdabia kompozycjami z suszonych kwiatów. – To mój znak rozpoznawczy – mówi.
Pewnego dnia pan Adam zapakował swoje książki i wysłał papieżowi Franciszkowi. – W Rybniku w urzędzie nikt nie wiedział, ile mamy kościołów, a Ojciec Święty już wie, że jest ich 30 – mówi senior.
Pan Adam dostał list z Watykanu. Jak mówi, to jest największa nagroda dla niego.
„Maryja wypraszała moc Ducha Świętego do dawania świadectwa młodemu pokoleniu o prawdzie, dobru i pięknu, których największy sens i źródło jest w Bogu. Jego Świątobliwość przysyła Panu swoje Błogosławieństwo” – napisał w liście w imieniu papieża ks. Roberto Campisi, asesor sekcji ds. ogólnych w Sekretariacie Stanu.
– Czy jest drugi taki obywatel w Rybniku, który otrzymał błogosławieństwo na piśmie od papieża? Wątpię – mówi z dumą pan Adam.
– Moich książek w żadnej księgarni w Rybniku nie kupisz. Kto chce nabyć komplet, musi być detektywem i do mnie dotrzeć – dodaje tajemniczo.
Jego przepis na długowieczność: nic ponad miarę i dodaje: – Trzeba we wszystkim mieć umiar, zarówno w jedzeniu, piciu, jak i w chodzeniu! – odpowiada z uśmiechem.