Opracowała: AT
.Oni nie pytają czy mogą, po prostu budują
Chiny stawiają na węgiel z rozmachem, jakiego świat jeszcze nie widział. Budują tyle nowych kopalń, że gdyby wszystkie ruszyły pełną parą, ich wydobycie przyćmiłoby nawet Indonezję i Australię, węglowych gigantów. Pekin pompuje miliardy w czarne złoto, a to budzi sporo pytań. Co to oznacza dla nas, dla polskiego górnictwa, dla naszej przyszłości w dobie transformacji energetycznej i odwrotu od węgla?
Chiński pęd po węgiel –szansa, czy zagrożenie?
Według Global Energy Monitor, Chińczycy mają w budowie ponad 450 kopalń. Prawie połowa z nich już działa albo przechodzi testy. Gdyby wszystkie te plany się ziściły, Państwo Środka mogłoby wydobywać aż 1,35 miliarda ton węgla rocznie. To sprawia, że Chiny odpowiadają za 60% wszystkich planowanych nowych kopalń na świecie.
Pytanie tylko, po co im tyle tego węgla? Część na pewno zamieni się w prąd, ale spory kawałek również na produkcję chemiczną. Chiny chcą produkować z węgla substytuty ropy i gazu oraz by różne chemikalia. Importują ropę i gaz, więc chcą się uniezależnić od zewnętrznych dostaw kluczowych surowców energetycznych. Dlatego rozwijają przetwórstwo węgla. To logiczne – chcą mieć swój surowiec, żeby nikt im niczego nie dyktował.
Znacie to skądś? No właśnie. Nadpodaż węgla na horyzoncie?Problem w tym, że taki gigantyczny wzrost wydobycia może skończyć się nadprodukcją. Chińczycy już raz, między 2012 a 2015 rokiem, mieli z tym problem. Nadmiar węgla oznacza spadek cen, a to dla kopalń, niezależnie od tego, czy są w Chinach, czy w Polsce, zawsze jest trudna sytuacja.
Paradoksalnie, Chiny mają teraz dyrektywę z 2024 roku, żeby do 2030 roku mieć znaczące rezerwy mocy wydobywczych. Lokalne władze wręcz ścigają się, by te kopalnie budować. Z jednej strony, chcą chwilowo przyhamować wydobycie, żeby ceny poszły w górę. Z drugiej, patrzą daleko w przyszłość i budują rezerwy. To jest ich długofalowa strategia.
A co z nami?
Globalnie, w 2024 roku, świat zwiększył moce wydobywcze tylko o 105 milionów ton – to najniższy poziom od dekady. Niby dobry znak dla klimatu, ale wciąż ponad 850 nowych kopalń lub rozbudów jest w planach w 30 krajach.
Patrząc na to wszystko, polski górnik może mieć mieszane uczucia. Z jednej strony, widzimy, że świat nie rezygnuje z węgla, zwłaszcza dla bezpieczeństwa energetycznego. Chiny, potęga gospodarcza, doskonale to rozumieją i inwestują potężne pieniądze, by uniezależnić się od importu. To pokazuje, jak ważny jest własny surowiec.
Z drugiej strony, nasza transformacja energetyczna idzie w innym kierunku. Polska odchodzi od węgla. Pytanie, czy w obliczu takich globalnych ruchów, nasze tempo nie jest zbyt szybkie? Czy nie powinniśmy, podobnie jak Chiny, myśleć o własnym bezpieczeństwie energetycznym w długiej perspektywie, wykorzystując to, co mamy pod ziemią?
To są pytania, na które odpowiedź z pewnością nie jest prosta. Ale jedno jest pewne – światowy rynek węgla nadal żyje, a Chiny udowadniają, że węgiel wciąż jest kartą przetargową w globalnej grze o energię. Jaką rolę odegra w tym Polska, z jej bogatymi złożami i doświadczonymi górnikami?