Likwidowanym zakładom górniczym

autor: Kajetan Berezowski  

 należy się nowe życie – o tym dyskutowano podczas konferencji w Katowicach
 Kopalnia i jej pracownicy nie są złem koniecznym. Trzeba spojrzeć inaczej na majątek pozostawiony przez zakłady górnicze i ludzi, którzy poświęcili lata pracy dla górnictwa – podkreśla Jarosław Zagórowski, dyrektor Głównego Instytutu Górnictwa w Katowicach, zwracając uwagę na fakt, że kopalnie zwykle ulokowane są w centrach miast, są dobrze skomunikowane i zelektryfikowane. Takie są atuty terenów po zlikwidowanych kopalniach, aby mogli zainstalować tam swoją działalność przedsiębiorcy.
Z kolei pracownicy kopalń posiadają szerokie kompetencje, są wszechstronni i dobrze zorganizowani, gotowi do pracy poza branżą.
Pierwszą kopalnią, która zostanie niebawem zamknięta, będzie bytomski Bobrek. Warto zastanowić się nad tym, co można zrobić, aby po zakończeniu wydobycia mogła służyć kolejnym pokoleniom jako miejsce pracy
i aktywności gospodarczej.
 Na pewno należy się jej drugie życie. Trzeba o tym przekonywać wszystkich nieprzekonanych – wskazuje Grzegorz Wacławek, prezes zarządu spółki Węglokoks Kraj, której właścicielem jest bytomska kopalnia.
– Staramy się, aby zarówno infrastruktura dołowa, jak i powierzchniowa mogły być wykorzystywane dalej. Istnieje pomysł wykorzystania otworu szybowego mającego prawie 800 m.
Moglibyśmy magazynować lub produkować energię. Poza tym dysponujemy zabytkowymi budynkami na powierzchni, których w żadnym wypadku nie powinno się likwidować. Mamy świadomość, że efektem naszych działań nie będzie 1000 miejsc pracy, ale nawet jeśli uda się nam wygospodarować kilkadziesiąt, to też będziemy usatysfakcjonowani. Przykład kopalni Bobrek może stać się flagowym do naśladowania przy restrukturyzacji innych kopalń – dodaje prezes Węglokoksu.
Nikt nie ma wątpliwości, że największe szanse na realizację będą miały projekty związane z energetyką. Na takie bowiem najbardziej przychylnie spogląda Unia Europejska, i co za tym idzie, najłatwiej będzie można pozyskać niezbędne środki. W Głównym Instytucie Górnictwa naukowcy wciąż pracują nad różnymi rozwiązaniami. Jest m.in. projekt wykorzystania wody kopalnianej do produkcji wodoru, którego budżet wynosi 20 mln euro z dofinansowaniem unijnym rzędu 50 proc.
Prof. Alicja Krzemień, kierownik Pracowni Oceny Ryzyka i Bezpieczeństwa w Przemyśle w GIG-PIB, wskazuje, że do tej pory wszelkie decyzje wokół problemu, w jaki sposób zagospodarowywać majątek pogórniczy, podejmowane były już po fakcie, gdy kopalnia nie wydobywała już węgla. W przypadku Bobrka jest inaczej. Rozwiązań poszukuje się, jeszcze zanim kopalnia przestanie fedrować. I tak ma być w przypadku kolejnych zlikwidowanych zakładów górniczych. To dobra zmiana, ale wymagająca odważnych decyzji. Podobnie jak projekt grawitacyjnego magazynu energii.
Pomysł jest świeży. Pierwszy magazyn energii o pojemności 2 MW budowany jest w Finlandii. Natomiast
w ogóle grawitacyjne magazyny energii istnieją. Kopalniane szyby spełniają te warunki. Bez energetyki nie ma życia. Odchodzimy od paliw kopalnych i musimy tworzyć nowe rozwiązania. Jeśli Unia utrzyma dekarbonizację, a to jest pewne, to nie mamy innego wyboru. W regionie naliczyliśmy 96 szybów kopalnianych. Nie likwidujmy tego, co ogromnym kosztem zostało już wybudowane. Nawet gdybyśmy mieli jeszcze kiedykolwiek w przyszłości wrócić do eksploatacji węgla, niekoniecznie dla potrzeb spalania, to zdemontowanie grawitacyjnego magazynu energii jest bardzo łatwe. Pomysły na to, co dalej po węglu, można realizować, ale potrzebne są decyzje i środki – wskazuje Tomasz Zieliński, prezes zarządu OZE Rentier przypominając, że poprzez dołowe wody kopalniane istnieje możliwość ogrzewania infrastruktury mieszkaniowej na powierzchni. Szyby kopalniane mogą więc spełnić ważną rolę również
w ciepłownictwie.
Podczas spotkania w Głównym Instytucie Górnictwa 29 sierpnia br., poświęconego planom restrukturyzacji likwidowanych kopalń, zwracano uwagę na fakt, że podejmowanie decyzji nie przychodzi łatwo i stanowi poważny mankament w drodze do realizacji wielu przedsięwzięć. Problem sygnalizował m.in. Krzysztof Jamka, wiceprezes zarządu spółki Węglokoks Kraj.
W Bytomiu testowano w przeszłości różne plany z różnym skutkiem, ale teraz chcielibyśmy, aby był to plan na wiele lat, który spełni oczekiwania naszych mieszkańców, da nowe miejsca pracy – przyznał Wojciech Bryś, naczelnik Wydziału Środowiska Urzędu Miejskiego w Bytomiu.
Dyskusja nad tym „co po węglu” wydaje się nie mieć końca, ale już za niedługo musi przyjść czas na decyzje. W Czechach dla przykładu, projekt podziemnego magazynowania energii w kopalni Darkov spalił na panewce. Pomysłodawcy i zwolennicy jego realizacji najpierw nadali mu niemal światowy rozgłos, a na koniec tęgich min nie mieli. Prawda jest też taka, że przecież wszystkie te projekty zagospodarowania podziemnej infrastruktury kopalń to zupełne novum w naszej rzeczywistości. Są więc obarczone sporą dozą ryzyka. Ważne jest jednak to, że chcemy dać kopalniom nowe życie, a chęć udziału w tym procesie zatacza coraz szersze kręgi.
 Wszyscy do likwidacji kopalń podchodzimy w inny sposób niż dotychczas. Chcemy, aby majątek kopalń mógł służyć społeczeństwu lokalnemu w momencie, gdy zakończy się działalność górnicza. Na sali była zgodność co do tego. Kończymy z bezsensowną likwidacją górnictwa, czego przykładem była kopalnia Krupiński. Nad wnioskami będziemy się jeszcze zastanawiać, bo też problem jest wieloaspektowy. Przed nami sporo pracy – podsumowuje Jarosław Zagórowski, dyrektor Głównego Instytutu Górnictwa.